Przy okazji wizyty w markecie Jula trafiłem na kolejny, nowy brykiet. Nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Kupiłem dwie paczki i postanowiłem go przetestować. Brykiet RUF kosztował sporo, bo za 10 kg zapłaciłem 7,99 zł. To jak na razie najdroższy produkt kominkowy, jaki w tym roku kupiłem. Zobaczmy, czy jest wart swojej ceny.
Na początek oczywiście oględziny opakowania. Brykiet pakowany jest w foliowy worek zgrzewany na końcu. Solidne, mocne opakowanie. Luz w worku sprawia, że kostki obijają się o siebie i kruszą podczas transportu. Efekty widać na dnie worka w postaci trocin.
W każdym opakowaniu jest 12 jednakowych kostek. Powtarzalny wygląd i wymiary świadczą o dobrej robocie. Niestety, brykiet kruszy się a odłamanie kawałka nie stanowi problemu.
W kostkach widać drobne trociny, ale także większe kawałki drewna. Na szczęście mają jasny kolor, czyli trocin z kory w nich nie ma albo jest bardzo mało.
W opakowaniu jest 12 kostek. Obydwa opakowania ważyły dokładnie tyle samo, czyli po 10,00 kg. Poza brykietem w worku była etykieta, która tak na prawdę jest naklejką. Znajdziemy na niej tylko kilka informacji, takich jak:
- wartość opałowa – 17 MJ/kg
- popiół – 1,6%
- wilgotność – 10%
- nazwę i adres internetowy producenta
Niestety, nie ma na niej informacji o składzie brykietu. Ponieważ mam adres strony producenta, postanowiłem sprawdzić, czy nie umieścił on jakichś informacji w Internecie. I oto, co tam znalazłem:
„Brykiet – jest to najbardziej ekologiczne paliwo opałowe będące regularnym sprasowanym blokiem materiału sypkiego i opcjonalnie lepiszcza. Jako materiał opałowy, wykonywany jest z mieszanki różnych palnych składników, którym w naszym przypadku jest torf. Brykiety mogą mieć kształt odłamków o przekroju kołowym lub prostokątnym.„
Po przeczytaniu tych informacji trochę się załamałem. Po pierwsze, w brykiecie może być lepiszcze, czyli coś na kształt kleju. Po drugie, brykiet prawdopodobnie zrobiony jest z torfu. Czyli dwie kiepskie informacje na początek.
No ale nie ma co martwić się na zapas. Trzeba sprawdzić, jak będzie się palił. Być może będzie to odkrycie i bardzo dobry brykiet?
Cała paczka, 12 kostek wylądowało w czystym kominku. Do tego kostka rozpałki i ognia.
Już po chwili brykiet zajął się ogniem i pięknie się palił. Jak widać, nie ma tak źle, jak myślałem. Dobry brykiet można rozpalić jedną, małą kostką rozpałki. Po 40 minutach w kominku było już całkiem przyjemnie i gorąco.
Po półtorej godzinie sytuacja zmieniła się na plus. Stos kostek palił się spokojnie, powoli ale coraz bardziej rozgrzewał kominek.
Z godziny na godzinę sytuacja w kominku powoli się zmieniała. Brykiet rozpalał się a w domu robiło się coraz cieplej. Nie była to jakaś gwałtowna zmiana, bo to paliwo kominkowe nie rozpala się jak suche, drobne drewno, ale źle nie było.







Pięć godzin grzania z jednej paczki brykietu. To jeden z najlepszych wyników, jaki do tej pory udało mi się osiągnąć. Kilka godzin później pozostało mi sprawdzić, ile zostało popiołu w kominku. Nie było go ani dużo ani mało ale mogło być lepiej. Popiół jest różnokolorowy ale brykiet wypalił się całkowicie.
Podsumowanie testu brykietu drzewnego
Brykiet drzewny, który być może zrobiony jest z torfu, z dodatkiem lepiszcza to produkt średni. Nie wyróżnia się spośród produktów, które do tej pory opisywałem. Szybko i bez problemów się rozpala, ale płonie powoli, niezbyt mocnym płomieniem a ciepło, które w nim jest zawarte uwalniane jest długo i małymi porcjami. Na plus mogę zaliczyć czas spalania się całej paczki, który wynosi około 5 godzin. To długo. Na minus zaliczam cenę. 7,99 zł za produkt średniej jakości to zdecydowanie za dużo. A co ciekawe, na stronie producenta jest on jeszcze droższy.
Biorąc pod uwagę, że nawet w marketach można kupić lepsze brykiety w niższej cenie, ja tego brykietu nie polecam, ale też nie odradzam. Powiem tylko tyle, że ja więcej go nie kupię, jeśli będę miał do wyboru coś innego.