Jak długo i efektywnie palić drewnem w kominku ?

Ognisko, kominek od zawsze kojarzone są z drewnem. To najstarsze paliwo, które było spalane w celu ogrzania i oświetlenia pomieszczeń. W kominkach powinno palić się wyłącznie drewnem, bo do tego są one przeznaczone. Ale postęp technologiczny sprawił, że może ono być w innej, niż tradycyjna, postaci. Mamy więc brykiet, pellet i różne ich odmiany. Ale wciąż jest to suche drewno. Na blogu opisuję głównie brykiety i sposoby palenia nimi. Tym razem jednak pokażę wam, jak powinno się palić drewnem, żeby w nie trzeba było dokładać do kominka zbyt często i żeby w domu było ciepło.

Na blogu opisuję głównie brykiety i palenie nimi w kominku. To według mnie jedno z najlepszych paliw kominkowych. Ale nie tylko brykietem człowiek pali. Są osoby, które wolą drewno od brykietu. Wiem, że mój blog czytają rasowi palacze kominkowi, którzy w zależności od okazji, palą drewnem albo brykietem. Ja też na początku mojej przygody z kominkiem paliłem drewnem. Niestety wtedy byłem jeszcze niedoświadczonym użytkownikiem kominka i uwierzyłem na słowo sprzedawcy drewna, że to, które kupuję jest suche. I tak paliłem przez pół roku mokrym, nie nadającym się do kominka dębem. Po jakimś czasie zajrzałem do wyczystki i w kominie miałem pełno wody, która przelewała się już otworem, którym wybiera się sadzę po wyczyszczeniu kominka. Uczyłem się, na własnych błędach.

W tym wpisie chcę Ci pokazać, jak długo i efektywnie można palić drewnem. W jaki sposób załadować kominek drewnem raz i mieć spokój na kilka godzin. Da się to zrobić, ale trzeba mieć na to sposób.

Kiedyś uczono, że w kominku należy palić tak, jak w ognisku. Układamy stos drewna w palenisku, w kształcie indiańskiego namiotu, podpalamy i jak się porządnie rozpali, to dokładamy kolejne porcje drewna. W przypadku ogniska nie jest to trudne, bo dym ulatuje w powietrze a ciepła z niego też niewiele wykorzystujemy.

stos drewna w kominku

W przypadku palenia w kominku owszem, ogień szybko się rozpali, ale drewno, którego nie naładujemy do kominka zbyt dużo, równie szybko się wypali i będzie trzeba co jakiś czas dokładać kolejne jego porcje. Wiąże się z tym otwieranie kominka, wpuszczanie choćby niewielkiej, ale zawsze, porcji dymu o salonu i dorzucanie kolejnej porcji opału, dość często. Jeśli ktoś lubi, czemu nie. Ja osobiście wolę nie dotykać kominka przez kilka lub kilkanaście godzin i cieszyć się ciepłem w domu.

Aby w jak największej części wykorzystać zalety kominka i drewna, trzeba w tym pierwszym palić drewnem „od góry”. Polega to na tym, że układamy w kominku drewno, zaczynając od najgrubszego, które powinno się znaleźć na samym dole paleniska, a kończąc na najcieńszym i najdrobniejszym, które układamy na samej górze stosu. Rozpałkę lub podarty papier układamy u góry stosu i tam też podkładamy ogień. Żeby zapewnić dobre warunki do palenia się drewna, kolejne warstwy należy układać naprzemiennie, pierwsza wzdłuż, kolejna w poprzek.

W praktyce wygląda to mniej więcej tak.

Po wybraniu popiołu z kominka na sam spód ułożyłem trzy solidne kawałki suszonego przez 3 lata dębu.

pierwsza warstwa drewna w kominku

Rozmiar szczap drewna wymusił na mnie ułożenie ich wzdłuż paleniska.

W drugiej warstwie znalazły się już cieńsze i krótsze kawałki suszonego przez 4 lata buka. Ponieważ są one krótsze, to idealnie nadają się na ułożenie ich w poprzek paleniska. Kika kawałków wypełniło również puste miejsce obok szczap dębu. W ten sposób w kominku mam dużo opału, który powinien mi starczyć na kilka godzin solidnego grzania.

druga warstwa drewna w kominku

Na kawałki buka położyłem jeszcze jeden, drobniejszy kawałek dębu. Jego zadaniem jest utworzenie pustej przestrzeni między grubszymi kawałkami buka a drobnym drewnem rozpałkowym, które będzie na samej górze stosu.

trzecia warstwa drewna w kominku

Suche, połupane drewno na rozpałkę ułożyłem na górze tak, że jak będzie się wypalać, to nie będzie mi spadać na szybę, tylko na tylną ściankę kominka.

Między te suche kawałki włożyłem jedną kostkę podpałki do grilla. To w zupełności wystarczy, żeby rozpalić ogień i suche, drobne drewno.

Rozpałka w kominku

 

Tak załadowany kominek nie wygląda może zbyt efektywnie, ale na pewno zapewni ciepło w domu przez co najmniej kilka godzin. Po włożeniu rozpałki pozostaje już tylko podłożenie ognia i delektowanie się ciepłem i kominkowym nastrojem.

Pierwsza iskra

 

Kilka minut po podłożeniu ognia

 

Już kilka minut po podłożeniu ognia w kominku paliło się jak trzeba. Suche drewno zajęło się bez problemu i ogień radośnie płonął, a kominek stawał się coraz bardziej gorący. Jak możesz zauważyć, rozpalałem kominek bez uchylonych drzwiczek kominka. Jedyne co zrobiłem, to otworzyłem dopływ powietrza na maksimum.

Palenie „od góry” poza tym, że jest efektywne i pozwala na zapomnienie o dokładaniu do kominka przez długi czas, ma jeszcze jedną ważną zaletę. Pierwsze minuty, kiedy ogień się rozpala, kiedy kominek jest zimny, kiedy komin nie jest jeszcze rozgrzany powodują najczęściej zabrudzenie szyby kominka. Kiedy palimy od góry, to pierwszy ogień jest na tyle wysoko, że nie jest w stanie zabrudzić szyby kominka, dzięki czemu przez długi czas możemy patrzyć na ogień i delektować się jego niepowtarzanym tańcem.

Ten sposób palenia jest też najbardziej czysty i ekonomiczny. Nie ma dymu, ogień ma wystarczającą ilość tlenu a drewno spala się w pełni. Nie produkujemy smogu, nie trujemy siebie i sąsiadów.

Po 30 minutach w kominku paliło się już solidnie. Paliły się nie tylko drobne kawałki drewna, ale i znajdujące się na pierwszej warstwie kawałki buka. Jak widać, szyba jest czysta.

30 minut po podłożeniu ognia

Po godzinie od rozpalenia kominek grzał już jak trzeba. Drewno pięknie się paliło, w salonie robiło się gorąco a ciepła woda płynęła w rurkach ogrzewania. Wszystko, co trzeba, by było romantycznie i przyjemnie.

Godzina po podłożeniu ognia

Jak widać na zdjęciu, ogień „schodzi” w dół stosu drewna, zajmując coraz grubsze jego kawałki. Dzięki temu pali się spokojnie a oddawane ciepło płynie umiarkowanym strumieniem. Szyba czysta jak po umyciu.

Po wykonaniu powyższego zdjęcia przymknąłem dopływ powietrza do paleniska do połowy.

Kolejne godziny upłynęły przy spokojnym i równomiernym spalaniu się drewna. Ogień trawił stopniowo coraz grubsze kawałki, drewna, paląc się spokojnie.

Stan kominka po dwóch godzinach

Po trzech godzinach od rozpalenia

Po trzech godzinach od podłożenia ognia w kominku i w domu miałem gorąco. Jak widzisz, szyba jest trochę przybrudzona. Na taki stan rzeczy złożyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, przymknięcie dopływu powietrza o połowę, czyli „wyłączenie” kurtyn powietrznych, chroniących szybę przed okopceniem a po drugie, palenie w kominku drewnem dębowym. Nie jest to najlepsze drewno do kominka. Zawiera dużo kory, garbniki i kwasy, które brudzą szybę i kominek.

W kolejnych godzinach sytuacja nie uległa zmianie, szyba już bardziej nie zabrudziła się, a drewno dębowe żarzyło się jak brykiet.

Po czterech godzinach od rozpalenia
Po czterech godzinach od podłożenia ognia
Kominek po 5 godzinach
Kominek po 5 godzinach

 

Siódma godzina palenia w kominku
Siódma godzina palenia w kominku

 

Po siódmej godzinie palenia w kominku miałem jeszcze sporo żaru. Duża ilość gorących kawałków niedopalonego drewna co prawda nie generowała już oszałamiającej ilości ciepła, ale sprawiała, że kominek stygł bardzo, bardzo wolno.

Ogień rozpaliłem w niedzielę, o 15:30. Ostatnie zdjęcie zrobiłem o 22:30. W domu miałem ciepło, w buforze 1000 litrów wody o temperaturze 70 stopni Celsjusza. Jak z jednego wsadu drewna, to wynik rewelacyjny.

W poniedziałek rano, o 7:30 zajrzałem do kominka i znalazłem tam sporo niedopalonych drewnianych kawałków. To niestety minus palenia drewnem. Nie spala się ono całkowicie i jak wybieramy popiół, to dużo drewna wynosimy razem z nim.

Kominek następnego dnia rano

Kiedy robiłem to zdjęcie wyczułem, że popiół w palenisku jest ciepły. Przetarłem więc szybę kominka i postanowiłem sprawdzić, czy w popiele znajdę coś ciekawego. Wziąłem kawałek drewna i rozgarnąłem niedopałki.

Gorący żar następnego dnia

I udało się. Znalazłem pod nimi solidny kawałek gorącego, żarzącego się drewna. Nie pozostało mi nic innego, jak obłożenie żaru brykietem i drewnem a na końcu wrzucenie na żar kilka kawałków podartego papieru i drobnego, suchego drewna. Już po chwili w kominku paliło się jak trzeba.

Uwaga!

Zanim zaczniesz palić w kominku sposobem, który opisałem w tym wpisie, przeczytaj najpierw wpisy, w których odpowiadam na pytania, Czy kominek może wybuchnąć i czy można go rozgrzać do czerwoności? To podstawowa lektura dla wszystkich posiadaczy kominków. 

Podsumowanie.

Jak widzisz, drewnem też można palić w kominku długo i efektywnie. Co prawda, nie możne się ono równać z brykietem, jeśli chodzi o czas palenia, ale nie ma aż tak źle.

W opisanym powyżej przykładzie zużyłem 29,2 kg suchego, sezonowanego co najmniej 2 lata drewna, na które składało się:

  • 10 kg suchego drewna bukowego
  • 16,8 kg suchego drewna dębowego
  • 2,4 kg suchego, drobnego drewna – rozpałki

Wykorzystałem więc więcej drewna niż brykietu, który spaliłem opisując jak długo i efektywnie palić samym brykietem w tym wpisie. Brykiet palił się przez 11 godzin, drewno przez siedem. Różnica spora.

Z 24 kg brykietu uzyskałem 129,6 kWh energii. Z drewna, przy założeniu, że buk i dąb generują 4,2 kWh energii z jednego kilograma, a drewno iglaste, które wykorzystałem jako rozpałkę 4,5 kWh z kilograma, uzyskałem 123,46 kWh energii.

Z obliczeń wynika, że spalając o 5 kg więcej drewna, uzyskałem o 6 kWh energii mniej a kominek miałem gorący przez 4 godziny krócej. Wyraźnie widać różnicę między brykietem a drewnem.

Aby efektywnie i długo palić samym drewnem trzeba przede wszystkim mieć odpowiednio suchy opał, z którego wyciśniemy maksymalną ilość energii. Po drugie, trzeba palić w kominku „od góry” układając drewno w odpowiedniej kolejności, od najgrubszego na samym dole, do najdrobniejszego u samej góry. Ogień powinien „schodzić” z góry w dół. Trzecia rzecz to odpowiednie sterowanie dopływem powietrza. Tutaj już trzeba eksperymentować. Jeśli przymkniemy go za bardzo, proces spalania będzie niepełny i zamiast ciepła będzie kupa dymu i smrodu. Jeśli nie przymkniemy go wcale, to drewno będzie się palić szybko i intensywnie. Ja przymykam dopływ powietrza do połowy. Jak jest w twoim kominku, musisz sprawdzić w praktyce.

Spalając prawie 30 kg drewna miałem w domu ciepło przez 16 godzin. I pewnie nie rozpalał bym w kominku rano, gdyby nie sporo gorących węgli, które pozostały w palenisku. Chciałem je wykorzystać i nie dopuścić do całkowitego wychłodzenia się kominka, żeby nie marnować opału na jego ponowne rozgrzewanie.

Zakładając, że dąb i buk ważą około 560 kg suchej masy drzewnej  w jednym metrze przestrzennym a jeden metr połupanych i pociętych szczap tych gatunków kosztuje 180 zł,  to łatwo policzyć, że opisany wsad 26,8 kg drewna to około 1/21 metra przestrzennego. Koszt tej ilości drewna to około 8,61 zł. To mniej niż brykietu, ale mamy z niego mniej energii, krócej się pali no i drewno trzeba sezonować co najmniej 2 lata, żeby wycisnąć z niego maksymalną ilość ciepła. A to wymaga miejsca i odpowiednich warunków. Na końcu trzeba je dostarczyć z drewutni to salonu. Z brykietem nie ma tyle zachodu. Kupujemy ile potrzebujemy i nie musimy czekać na odpowiedni moment do jego spalenia przez 2 lata. No i brykietu spalimy wagowo mniej niż drewna.

Licząc w drugą stronę.

Z 24 kg brykietu uzyskamy 129,6 kWh energii. Z 1000 kg tego paliwa będziemy mieli 41,7 takich wsadów, z których uzyskamy 5400 kWh energii.

Jeśli chodzi o drewno, to z 30 kg uzyskamy 123,46 kWh energii cieplnej. Aby drewno wygenerowało taką samą ilość ciepła jak brykiet, to potrzeba go 1314 kg, czyli 43,8 porcji 30-to kilogramowych. Jeśli założymy, że metr przestrzenny suchego drewna bukowego i dębowego waży 560 kg, to łatwo policzyć, że musimy mieć 2,35 metra przestrzennego suchego drewna kominkowego. Jeśli kupisz drewno mokre, to musisz mieć go o 10% więcej (2,6 mp), bo po wyschnięciu zmniejsza ono swoją objętość. Jeśli chodzi o koszty, to przy cenie 180 zł za metr przestrzenny mokrego, pociętego i połupanego drewna, będzie ono kosztować co najmniej 468 zł. Tona brykietu, dla którego dokonałem obliczeń kosztuje 600 zł. W obydwu przypadkach należy doliczyć koszty transportu opału do domu.

Czy warto dopłacać ponad 130 zł do brykietu? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale najpierw musisz poznać wady i zalety brykietu drzewnego i drewna opałowego.

Ja palę drewnem w kominku. Nie korzystam tylko i wyłącznie z brykietu. Kiedy chcę cieszyć się trzaskającymi iskrami, widokiem płonącego drewna i kominkowym klimatem, zamiast brykietu spalam drewno. Mam w swojej drewutni odpowiedni zapas suchego drewna i korzystam z jego uroków. Zawsze jednak palę w sposób opisany w  tym wpisie. Spalam drewno „od góry”, efektywnie, długo i bez konieczności dokładania do kominka przez długie godziny. Wtedy mam radość z palenia w kominku i nie muszę co chwilę do niego dokładać.

Opisany sposób spalania drewna polecam wszystkim. Był on opisywany już na wielu stronach i forach internetowych. Ja tylko sprawdziłem to w praktyce, okrasiłem tą wiedzę zdjęciami i ująłem w spójny wpis.

Facebook

Likebox Slider Pro for WordPress